Wyjście ze strefy komfortu nigdy nie jest łatwe. Musisz wyjść spod ciepłej kołderki przyzwyczajeń, porzucić dobrze znaną dotąd drogę na rzecz nowej, jeszcze nieokreślonej. To jest podobne uczucie, kiedy w nocy nawigacja każde Ci zjechać z autostrady i dalej jechać drogą nieutwardzoną przez ciemny las. Musisz przekroczyć granicę, schować swój strach na inną okazję i zrobić to! Życie, o którym marzysz leży poza strefą Twojego komfortu…
Pamiętam swoje pierwsze nagranie przed kamerą, brałam wtedy udział w programie płockiej telewizji „Metamorfozy”, gdzie poza ubraniem laureatek miałam wypowiedzieć się jako ekspert. Boże! Jaka ja byłam wtedy przerażona faktem, że mam odpowiadać na pytania na żywo, przed kamerą i bez uprzedniego przygotowania. I mimo, że poszło mi bardzo dobrze, to zaczęłam się nad swoimi wyborami zastanawiać. Zadałam więc sobie pytanie, czemu wielokrotnie wystawiam się na takie wywołujące niepokój sytuacje, czy nie lepiej byłoby pozostać w swojej strefie komfortu? Co mi w dotychczasowej pracy przeszkadzało? Pisanie i prywatne kontakty z klientkami też były OK, nie każdy przecież musi występować przed kamerą. Zdałam sobie sprawę, że chcę czegoś więcej, chcę przełamać strach, sprawdzić się, nauczyć się czegoś i otrzymać feedback.
I otrzymałam: „Karolina, poszło Ci świetnie, masz to coś”. Te słowa ucieszyły mnie ogromnie, jednak bardziej cieszył mnie fakt, że to ja byłam z siebie zadowolona. Czułam w sercu dumę, że zrobiłam to. Ja! Nieśmiała dziewczyna z pięciotysięcznego miasteczka, która w podstawówce obawiała się wypowiadać na forum. Wiem, że kiedy to czytasz pewnie nie możesz uwierzyć, bo teraz jestem zupełnie inną osobą. Mimo, że zawsze należałam do wygadanych i ciekawych życia dzieci, to publiczne wypowiadanie się kryło za sobą nieznany mi niepokój. Przeszłam długą drogę – już jako dziecko byłam świadoma, że moje zawodowe marzenia wiążą się z częstymi kontaktami z ludźmi, wypowiadaniem się, prowadzeniem warsztatów.
Krok po kroku, rok po roku przekraczałam granice swojego komfortu, aż doszłam do etapu, w którym jestem teraz. Teraz, kiedy wychodzę na scenę czuję się jak króliczek z reklamy Duracella, który otrzymał turbodoładowanie. To, co kiedyś było dla mnie stresogenne, teraz pozwala mi osiągnąć niebywałą satysfakcję i zadowolenie. Mówienie samo w sobie sprawia mi ogromną przyjemność, ale kiedy widzę zainteresowanie i uśmiechy na twarzach publiczności czuję spełnienie. Mimo, że nadal towarzyszy mi trema, to lubię to, czuję, że się rozwijam, a z wystąpienia na wystąpienie jestem bardziej śmiała, odważna i… spokojna, bo wiem, że zrobię to dobrze.
Pozostając w strefie komfortu zabijamy nasz rozwój. To normalne, że lubimy robić rzeczy, które przychodzą nam z łatwością, nie trzeba się wtedy zbytnio wysilać, nie trzeba inwestować i ryzykować. Problem jest tylko jeden, albo (jak dla mnie) aż jeden! Pozostając w strefie komfortu stoimy w miejscu, a aby realizować pasję, spełniać marzenia, odnieść sukces i spełnienie musimy wyjść poza tę strefę. Wiążę się to nieodłącznie z lękiem, bo on zawsze towarzyszy zmianie, ale jest to cena jaką płacimy za to, by zbliżyć się do swojego wymarzonego życia. Myślę, że gra jest warta świeczki, a Ty?
Skomentuj post
annejub
metolazone before lasix Attard TM, Giglio P, Koppula S et al
Annak
Karola super i w pełni się zgadzam